Ta strona została skorygowana.
Idą na ochmistrzynie markietanki cudze,
Czemużby John polskiemu niemiał zrównać słudze?
Wszak i on cudzoziemiec.
Anglik, prawda i to.
Nieraz com brał za śmieszne, poklaskiem okryto,
A gdym pytał, mówiono: tak robią Anglicy.
Nawet croyez moi, mon cher, bo byłem w stolicy,
Gdyby który w but głowę, w czapkę włożył piętę,
To ubranie z oklaskiem byłoby przyjęte;
Ergo, swego własnego gdy nie mamy zdania,
Trzeba ślepo brać cudze i to bez pytania.
Charmant! n’est-ce pas! A goddam! ja się tutaj bawię!
Wybacz, że cię samego na chwilę zostawię,
Muszę... Otóż i Zosia, godnie mnie zastąpi.
Zofia, Astolf.
Przecież znalazłem chwilę, której los tak skąpi,
Mogę...
(zwracając się ku drzwiom).
Zaraz...
Momencik.
Julią...
Dwa słowa.
Nie, nie.