Zdzisław choć stanie w świecie obok swojej żony,
Czuć będzie, bo ma rozum, ile poniżony;
I bądź pewną, nie długo na scenie zabawi,
Osadzi cię za Dniestrem, lub samą zostawi.
Przytém nie myśl, Zofio, że jesteś nieznaną:
Ciebie i ciebie tylko wszędzie wychwalano,
Wszyscy cię pragną poznać i widzieć w Warszawie,
Poznają cię więc wkrótce, ale przy Zdzisławie.
Przebacz ten śmiech niewczesny;
Lecz wystawiam sobie
Jak ten dobry wieśniaczek wyda się przy tobie.
Lecz ja mu nie uwłaczam, nie czynią zniewagi;
Człowiek uczciwy, czytał dzieło Księdza Wagi,
Gospodarz pracowity, przystojny mężczyzna,
Ale trochę... prostaczek, każdy mi to przyzna.
Słucham pana Astolfa, wymowie się dziwię,
Lecz go dotąd zrozumieć nie mogę prawdziwie.
Nie chcesz zrozumieć, powiedz, i to męką moją,
Tyś nieczuła, mnie tylko czucia niepokoją;
Lecz jeśli chcesz szczerości a gardzisz wymową,
O najdroższa Zofio!... (klęka)
Ach! (wybiega).
Zofio! słowo!