Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom I.djvu/111

Ta strona została skorygowana.
SCENA IV.


Astolf.
(wstając.)

Cóżem za głupstwo zrobił!... kląkłem niepotrzebnie;
Dobrzem zaczął i mówił, a skończył haniebnie.
Z jaką wzgardą milczała! czy kocha Zdzisława?
Nie. Lecz mnie już posądza.. Przeklęta rozprawa!
Tak, niema co i wątpić, już wpadli na drogę,
Odkryją tajemnicę, zgubionym być mogę.
Zdzisław, Zdzisław to zdziałał... z układu mnie badał;
Lecz zkądże on... ha! Etienne może się wygadał.
Etienne! Etienne! Stefanie!

(otwiera drzwi)

Ty gapiu, Stefanie!




SCENA V.
Astolf, Etienne.


Etienne.
(za drzwiami).

Słucham, biegnę.

(postępując za Astolfem, który chodzi dużym krokiem)

Już jestem... jestem... jestem... Panie.


Astolf (w gniewie).

Ty byłeś gdzieś trębaczem?


Etienne (prostując się).

W kompanii drugiej
Pułku pierwszego strzelców, na pańskie usługi.


Astolf.

I dla tego, żeś trąbił za Renem dwie mile,
Kłamiesz, he?