Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom I.djvu/121

Ta strona została skorygowana.
SCENA X.
Radost, Zdzisław.


Radost.
(biorąc go na stronę i obzierając się)

Powiedzno mi w sekrecie, mon cher, co to znaczy,
Że się Astolf o Włoszech tak trudno tłómaczy?


Zdzisław.

Alboż ja wiem.


Radost.

Hm, nie wiesz, ale twoje zdanie?


Zdzisław.

Zdanie? Ja nie mam zdania.


Radost.

O, figlarz! Mospanie.
Masz ty tęgi rozumek! (biorąc go na stronę)
Gdyś spytał nawiasem,
Jak się zaciął na Rzymie!


Zdzisław (wyrywając się).

Bo się jąka czasem.


Radost.

Ależ o! cóż bo pleciesz; jak po mydle prawi
I rzadko komu miejsce na słówko zostawi.


Zdzisław.

Może więc nie chciał mówić.


Radost.

Tak sobie uroił?
Tak, kaprys, widzi mi się... Przecieś zaspokoił,
Bóg zapłać, bojaźń moję; zbłądziłem jak widzę,
Bałem się, czy nie kłamie, a ja się tém brzydzę.
Więc będzie zięciem...


Zdzisław.

Czyim?