Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom I.djvu/132

Ta strona została skorygowana.
Etienne.

Zasypuje rowy,
Tnie strzyżone szpalery.


Jakub.

Nawet i altany.


Etienne.

Teraz trawnik za grządki.


Jakub.

Kwiaty za parkany.


Etienne.

Słowem wszystko nic potém, lepiej dawniej było!


Jakub.
(częstując go tabaczką.)

No, kiedy tak rozmawiasz, to cię słuchać miło.


Etienne.

„Jak bywało, niech będzie,“ dopóki mawiano,
Dobre, wesołe myśli i tynfiki miano.


Jakub.

Teraz szum, blask, trzask wszędzie, a pieniędzy mało.


Etienne.

Albo ot, jak w ten moment, kiedyż to się działo?
Młody śmieje się w duszy, drwinki sobie stroi,

(naśladując kiwanie głowy i udając głos Jakuba)

A stary kiwa głową i jak duda stoi.

(Ucieka. Jakub puszcza się za nim w złości i bardzo powoli dobiegłszy do drzwi, wraca zadyszany.)


Jakub.

Żebym go był uchwycił! byłby miał za swoje!
Poczekaj! ja ci drwinki nie takie wystroję.
Proszę, jak się ułożyć umieją hultaje.

(postrzega Zofią.)

A! panna Zosia! smutna, i płakać się zdaje.