Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom I.djvu/143

Ta strona została skorygowana.

Nie, Mościa Dobrodziejko, najmniejszej w tym względzie:
Dałem słowo, i słowo dotrzymaném będzie.




SCENA VIII.
Ciż sami, Astolf.


Astolf.

Permettez, Monsieur Radost, niech z ust pięknych słyszę
Pewność słodkiej nadziei, którą się kołyszę.


Radost.
(bierze za rękę Astolfa, i przed Zofią mówi).

Zofio, twój mąż przyszły.

(chodzi w głębi sceny zamyślony)


Astolf.

Powtarzać nie trzeba,
Że szczęście, którém dzisiaj obdarzają nieba,
Wdzięcznością mnie, Zofio, przejmuje ku tobie;
Wdzięcznością której doznasz w każdej życia dobie.
Tak potém twoim mężem, jak teraz czcicielem,
Szczęście twoje mieć będę moich życzeń celem;
I tego tylko jeszcze jedynie się boję,
Żebym był zawsze w stanie zgadnąć myśli twoje...
Ale jednakże, przytém, pozwól, niech się dziwię...
To milczenie i te łzy... cóż myśleć prawdziwie?
Permettez, Monsieur Radost! jakieś duchy wieszcze...


Radost (podając mu rękę).

Zosia twoją, masz rękę, czyż ci nie dość jeszcze?


Astolf.

J’en suis charmé; lecz ten żal, który oko czyta...


Julia.

Kiedy ojciec przyrzeka, któż się córki pyta?