Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom I.djvu/154

Ta strona została skorygowana.
Major.

Ho, ho, ho! sarny dotychczas na drugim końcu świata.

Rembo.

Zlękły bo się fur idących gościńcem i hajże łąkami nazad w jasieninę.

Major.

Nam więc drogą od kopców zastąpić wypada.

Rembo.

Ja z dębniaków cicho psy podpuszczę, a każda na strzelbę, jak na rożen wpadnie.

Major.

Dalej panowie! I na urlopie nie dam wam próżnować.

Kapelan.

Zaraz, zaraz.

Porucznik.

Ja dogonię.

Major.
(biorąc lulkę ze środkowego stoła i kiwając głową, do Remba).

Zawołaj Grzesia. (Rembo odchodzi).

Rotmistrz.
(do kapelana patrząc na szachy).

Wygram, jeśli wieżę cofnę.

Kapelan.

Wątpię.

Rotmistrz.

Załóż się.

Kapelan.

Dobrze.

Rotmistrz.

Nikt tu nam nie ruszy, za powrotem przekonam, i talarka schowam.