Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom I.djvu/196

Ta strona została skorygowana.
Major.

Myślałem, że im bezemnie lepiej będzie. Nie umiem, przyznam się, dam przyjmować, i przy najlepszej chęci mógłbym nabroić z niewiadomości wiele złego. Już raz z mojej winy dostałyście mdłości; któż ręczy, że nie pomrzecie jak was jeszcze lepiej uczcić zechcę? Mógłżem zgadnąć, że konie powiększają spazmy, proch dreszcz a pałasze kolki? I mogęż wiedzieć, czego wam trzeba a czego nie trzeba?

Orgonowa.

Wszystkobyś wiedział, gdybyś był kontent z naszego przybycia. Ale, niestety! siostry kochające cię... siostry dawno cię niewidzące...

Dyndalska.

Utęsknione brata uściskać...

Orgonowa.

Mimo wszelkich trudności, wybierają się do ciebie...

Dyndalska.

W najniegodziwszą drogę...

Aniela.

Ugrzęzłyśmy dwa razy.

Major.
(z westchnieniem na stronie.)

Ach, któż was wyciągnął na moją biédę?

Orgonowa.

Przyjeżdżają zająć się twojém szczęściem...

Dyndalska.

Troskliwe o twoje dobro...

Orgonowa.

I tak je przyjmujesz?

Aniela.

Chcesz porzucać.