Myślałem, że im bezemnie lepiej będzie. Nie umiem, przyznam się, dam przyjmować, i przy najlepszej chęci mógłbym nabroić z niewiadomości wiele złego. Już raz z mojej winy dostałyście mdłości; któż ręczy, że nie pomrzecie jak was jeszcze lepiej uczcić zechcę? Mógłżem zgadnąć, że konie powiększają spazmy, proch dreszcz a pałasze kolki? I mogęż wiedzieć, czego wam trzeba a czego nie trzeba?
Wszystkobyś wiedział, gdybyś był kontent z naszego przybycia. Ale, niestety! siostry kochające cię... siostry dawno cię niewidzące...
Utęsknione brata uściskać...
Mimo wszelkich trudności, wybierają się do ciebie...
W najniegodziwszą drogę...
Ugrzęzłyśmy dwa razy.
(z westchnieniem na stronie.)
Ach, któż was wyciągnął na moją biédę?
Przyjeżdżają zająć się twojém szczęściem...
Troskliwe o twoje dobro...
I tak je przyjmujesz?
Chcesz porzucać.