Przypatrz się której: nóżka naprzód, nosek w górę,
Wie pewnie, jakto mężom podnoszą fryzurę,
A przytém są ciekawe, złośliwe, uparte...
Słowem, żeście wraz wszystkie nic a nic niewarte.
Zofia, Lubomir.
Jakiż, piękna Zofio, twojej prośby skutek?
Znikły nasze nadzieje, został tylko smutek;
Nawet mnie stryj nie słuchał, łajał mnie przed czasem,
Ganił szpaki w fryzurach i odszedł z hałasem.
Przecież coś odpowiedział?
Nie, nic, ani słowa.
Dobrze była w mej głowie ułożona mowa,
Chciałam wszystko wystawić rozsądnie, dokładnie:
Że długo nie iść za mąż dla panny nieładnie,
I że... że... Pan Lubomir pokochał mnie szczérze...
I zawsze kochać będzie...
I że temu wierzę;
Więc kiedy mam chęć dobrą i zdatność po temu,
Trzeba zadość uczynić żądaniu naszemu.
Lecz cóż? stryjaszek wszystko łajaniem pokrywa.
Ja już nie wiem, co pocznę dalej, nieszczęśliwa: