Od jakiegożto czasu tak strasznym zostałem?
Kiedyż Pannie Zofii powód strachu dałem?
Możem się nie dość umiał jej piękności dziwić,
Możem się jej układom ośmielił sprzeciwić?
Ach nie...
Skromność, lękliwość, piękne w płci niewieściej,
Lecz czasem w tym układzie i chytrość się mieści.
O znano już nie jedne z tak miłym pozorem,
Co była trusią z rana a lwicą wieczorem,
Jednak raz jeszcze pytam, bo chcąc odpowiedzieć,
O co rzecz idzie, muszę, muszę przecie wiedzieć?
Chciałabym pójść... pójść...
Dokąd? co? gdzie? mów potroszę.
Pójść za mąż.
Czy tak pilno?
O, i bardzo!
Proszę!
Pójść za mąż bardzo łatwo!
Ach, stryjaszku drogi,
Niema nic łatwiejszego, bez najmniejszej trwogi...
Księdza kazać zawołać, da błogosławieństwo,
Goście się zjadą, spiją, i będzie małżeństwo.
Gdzież?