Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom I.djvu/273

Ta strona została skorygowana.
Zofia.

Po Księdza proboszcza!


Pan Jan (z ironją).

Już go zamówiono.
Ale wiesz téż Waćpanna, co to jest być żoną?


Zofia.

O, wiem: trzeba być dobrą... i kochać potrzeba.


Pan Jan.

Przy dobroci, miłości, potrzeba i chleba,
Trzeba to, co posiadasz, wiedzieć komu zwierzyć
I trzeba przed ołtarzem całą przyszłość zmierzyć.
Ale to wszystko u was godném pośmiewiska:
Być Panią, mieć dom własny, odmienić nazwiska,
Wyrwać się z pod opieki, wstrętem płacić za tę,
W mieście tracić w kwartale dwuroczną intratę,
Na balach, jak mężatka zaczynać mazury,
Na mężczyzn patrzeć śmiało a na panny z góry,
W modnych fiokach z ulicy latać na ulicę,
Wzbudzając zazdrość, gnębić swoje rówiennice,
Mieć prawo szczebiotania i wolności w świecie,
Otóż to jest, dla czego iść za mąż pragniecie.


Zofia.

Tak wysoko, stryjaszku, myśl moja nie lata:
Pragnę miłości męża i szacunku świata.


Pan Jan.

Szacunku każda pragnie, lecz nie każda godna;
I ta co kielich rozkosz wypiła aż do dna,
Co przy zwiędłej piękności z potrzeby cnotliwa,
Obiadem albo balem szacunku przyzywa,
Dom swój dobrego tonu chce uczynić tronem
I zawsze otoczona pieczeniarzów gronem,
Mniema, że nikt nie pomni, co się dawniej działo;
O, jak przenikliwości i rozumu mało!