Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom II.djvu/029

Ta strona została uwierzytelniona.
Elwira.

Bez stałości...

Wacław (śmiejąc się).

A! z tej strony...

Elwira.

Jakto, doprawdy niestały...
Więc widzisz że się nie mylę,
I czyż wad jego ma być tylko tyle?
Gracz.

Wacław.

On? kart nie zna.

Elwira.

Zły.

Wacław.

Najlepszy w świecie.
Niech będzie jak chce a ja proszę przecie
Dobrze przyjmować mego przyjaciela.

Elwira.

Mniemanie moje wszak was nie rozdziela,
Żadnej sprzeczności nie postrzeżesz we mnie,
Niech tu wciąż bawi, gdy ci to przyjemnie.

Wacław.

Prawdziwie, dziś, gdy przyjaźń nieznaną się staje,
On rzadkie mi dowody przychylności daje.





SCENA VIII.
Elwira, Wacław, Alfred.
Wacław.

Zapomniałeś nas całkiem, kochany Alfredzie,
Przecie dziś jakieś bóstwo łaskawe cię wiedzie;
Trzy dni się niewidzenia, to wieczność prawdziwa.