Ta strona została uwierzytelniona.
A co najbardziej śmieszności pomnaża,
Że cudze kroki dowcipnie uważa,
Umie postrzegać, umie i wyszydzić,
I wszystko może, oprócz siebie widzieć.
Alfred.
Poczciwa dusza!
Wacław.
A, gap’ prawdziwy!
Alfred.
O! to za ostro; za cóż tak niegrzecznie?
Wacław.
Gap’, gap’, mąż taki, to wyraz właściwy.
Alfred.
Niech i tak będzie, kiedy chcesz koniecznie.
Wacław.
Jego ta pewność, na której spoczywa,
Czasem mnie śmieszy, lecz czasem i gniewa,
I nieraz chętka mnie bierze
Wszystko powiedzieć mu szczerze.
(śmieje się)
Toby się zdziwił!
Alfred.
I miałby przyczynę.
Wacław.
Wystaw go sobie, jaką miałby minę.
Alfred.
Nie chciałby wierzyć.
Wacław.
Dowodybym złożył.
Alfred.
Toby się gniewał.
Wacław.
Nie, stałby jak wryty,
(udając minę Barona)
Oczy wytrzeszczył i gębę otworzył.