Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom II.djvu/040

Ta strona została uwierzytelniona.
Justysia (cicho).

Będę krzyczeć, Franciszku, Stefanie!
Gwałtu krzyczę, Janie! Janie!

Alfred.

Ale, Justysiu, co robisz, dla Boga!
To ja, ja; nacóż ten hałas, ta trwoga?

Justysia (otwierając okno).

Ach, to Pan jesteś.





SCENA X.
Justysia, Alfred.
Alfred (w oknie).

A któżby też inny,
Tak odważny i tak czyny?

Justysia.

Takem się zlękła, że ledwie co żyję;
Jak serce bije!

Alfred (kładąc rękę).

Czy doprawdy bije?

Justysia.

Dotąd jeszcze przyjść do siebie nie mogę.
Jak można komu taką sprawić trwogę?

Alfred.

Przepraszam cię, przepraszam.

Justysia.

Tak! Rzecz niesłychana.
To okno, to drzwi dla Pana.

Alfred.

Prawda, wygodne.

Justysia.

O, wiem że nie trudzi
Przez okno łazić, ale straszyć ludzi...