Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom II.djvu/045

Ta strona została uwierzytelniona.

Siedzi tam przy mnie jakiś Francuz stary,
Co gada dużo i pisze bez miary:
Jemu więc czasem dyktuję,
Czasem bezemnie przepisuje,
Czasem co doda, ja potém poprawię,
I tak co doba jeden list wystawię.

Justysia.

Lecz i takie wydać mogą.

Alfred.

Nie wymieniam tam nikogo
I pismo nie moje,
Więc się niczego nie boję.

Justysia.

Wież to Pani?

Alfred.

Broń Boże!

Justysia.

I to się tak godzi?
I to niby Pan nie zwodzi?

Alfred.

A? już gdérania dziś przebierasz miarę,
Więc pocałuj mnie za karę.

(Justysia się odsuwa.)

Co, nie chcesz? więc ja ciebie za wszystkie urazy
Pocałuję cztéry razy.

Justysia.

Nic z tego. (ucieka.)

Alfred.

Bliżej.

Justysia.

Dalej.

Alfred.

Zmuszę.