Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom II.djvu/055

Ta strona została uwierzytelniona.
Wacław.

Choć bardzo pięknie mówisz, rozprawiasz gorąco,
Gdzież tu przyłatać ludzkość i ludzkóść cierpiącą,
Że stangret w dobrém futrze godzinę zaczeka?
Jakże się prędko wasz umysł zacieka!
Litość z rozsądkiem piękna, lubię ją i cenię;
Lecz przesadzona, w śmieszne zmienia się marzenie.

Elwira.

W śmieszne marzenie, przyznaję;
Lecz choć zamiar się nie ziści,
To chęć dobra się zostaje
W niezawodnej nam korzyści.
O, jak słodko i przyjemnie,
Gdy pomyśleć mogę sobie,
Że ktoś pomoc znalazł we mnie,
Że cierpieniom ulgę robię.
Ach, mój mężu! mów co chcesz, licz między przywary,
Litość i dobroczynność nigdy nie ma miary;
Ach, ludzkość bóstwem mojém! jej powab, jej siła...


(Wacław przed ostatnim wierszem wzruszył ramionami i odszedł, tak, że Elwira nie postrzegła jego niebytności).





SCENA IV.
Elwira, Justysia.
Justysia.

Tak prędko Pani wróciła?

Elwira.

Ach jakżem wrócić nie miała,
Kiedym list do Alfreda oddać zapomniała,
Weź i wręcz zaraz, jak tylko przyjedzie,
A tak mieć będę odpis przy obiedzie.