Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom II.djvu/056

Ta strona została uwierzytelniona.
Justysia (biorąc list kiwa głową).

List do Pana Alfreda?

Elwira.

Cóż znaczą te miny?

Justysia.

Boję się mówić.

Elwira.

Tylko bez przemowy.

Justysia.

Lepiej nie oddać.

Elwira.

Nie oddać? z przyczyny?

Justysia.

Uwierzysz Pani?...

Elwira.

Nie kłóćże mi głowy,
Mów co masz mówić bez tego zachodu,
Wszystkiemu wierzę, lecz trzeba dowodu.

Justysia.

Ale wprzód Pani przyrzekniesz milczenie
I że jakiebądź wypadnie zdarzenie,
Nie wydasz zkąd wiesz, co ci chcę wyjawić,
Gdyż to na zemstę może mnie wystawić,
A często dobra sława niewinnej dziewczyny
Może przez tych paniczów zginąć w pół godziny.

Elwira.

Wszystko ci obiecuję, zaręczam, przyrzekam,
Tylko niech dłużej nie czekam.

Justysia.

Wyznam więc szczérze... ale ktoś nadchodzi,
Idźmy do siebie, nikt nam nie przeszkodzi.