Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom II.djvu/060

Ta strona została uwierzytelniona.

Co wszystkie kobiét śmieszności przejęła
I której jeszcze do całości dzieła
Spazmów i muszek tylko nie dostaje,
Mniema, że dosyć, kiedy w szrankach staje,
Raz się pokazać i raz się pochwalić,
By wszystkie serca miłością zapalić.
Któryż dziś umie w miłosnej potrzebie
Nie znać, zapomnieć i poświęcić siebie?
Wyrzecz się zdania swojej duszy prawie,
Być w szczęściu, smutku, nadziei, obawie,
Przez tę jedynie, dla której wzdychamy...

(ciszej)

Póki ją jeszcze o co prosić mamy.

Alfred.

A kiedy już nie mamy? cóż wtedy, Wacławie?

Wacław.

Trzeba nagle zmienić postać,
I z węża lwem zostać.

Alfred.

A, niechże cię uściskam za takie nauki;
Zmiłuj się, wydaj statut, a wdzięczne prawnuki
Imie twoje będą czciły.

Wacław.

Nie żartuj sobie, własne me przykłady
Mogłyby służyć za pewne zasady.

Alfred.

Żebyś pisał, żarty były;
Ale to myślę prawdziwie,
Że gdyś w miłości szczęśliwie
Podobania się sztukę przywiódł tak wysoko,
Warteś ściągnąć na siebie naśladowcze oko;
Że nikt pierwszeństwa nie dojdzie w tym względzie,