Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom II.djvu/064

Ta strona została uwierzytelniona.

I gdybym kiedy, gdzie urządzał szkoły,
Zniósłbym dla niej prawnictwa nieznośne mozoły;
Bo dla czegoż, naprzykład, uczyć się w tej chwili,
Jak się przed laty Rzymianie rządzili;
Albo też wiele skudów zapłacić potrzeba,
By w kardynalskiej todze dostać się do nieba?
W miejscu więc mecenasów, ty na miękkim tronie
W liczném słuchaczów i słuchaczek gronie,
Uczyłbyś snadnie potrzebniejszej rzeczy,
Tak potrzebniejszej; bo któż mi zaprzeczy,
Że sposób jak najwięcej roskoszy nabycia
Jest, czego każdy szuka przez cały ciąg życia.

Kamerdyner (wchodząc)

Już jedénasta i konie gotowe.

Wacław.

Byłbym jazdę zapomniał przez twoję rozmowę;
Służę ci, jadę gdzie Panu wypada.

Alfred.

Mnie wszystko jedno.

Wacław.

To się nie powiada
I ja nie pytam, lecz w każdej potrzebie
Ślepym i głuchym zostanę dla ciebie.

(chcą odchodzić, kamerdyner wchodzi i oddaje bilet Wacławowi.)
Wacław (przeczytawszy).

A że też dzisiaj nic mi się nie wiedzie!...
Zrób mi tę grzeczność, kochany Alfredzie,
Zaczekaj chwilkę, nie długo zabawię,
Tylko wiadomość zasięgnę o sprawie,