Ta strona została uwierzytelniona.
Wacław.
I owszem, usiądziemy sobie.
(siadają)
Justysia.
Wszystko to fraszka, ale ja źle robię,
Że Pana szukam, cobym miała stronić;
Będę ja zo to łez niemało ronić...
Niechże Pan, proszę, trochę dalej siędzie.
Wacław.
Wszystko to fraszka, co było i będzie,
Byle cię tylko przycisnąć do łona...
Ale słuchajno, gdzie jest moja żona?
Justysia.
Poszła do siostry, która bardzo chora;
Przysłała po nią, zatém do wieczora,
Jeśli nie dłużej, będzie przy niej siedzieć,
O czém mi Panu kazała powiedzieć.
Wacław.
(śpiewając na tę samę nutę)
Brawo Justysiu, brawo, brawo, brawo!
Raz przecie nie potrzeba dręczyć się obawą:
Od rana do wieczora będziem tylko dwoje;
A, niechże cię uściskam za poselstwo twoje!
(całuje ją)
SCENA VI.
Wacław, Elwira, Justysia.
Elwira (wbiegając).
Zapomniałam...
(postrzegając)
Cóż to jest? cóż to jest? Wacławie?