Ta strona została uwierzytelniona.
Kmotr.
Czy otworzę?... I owszem, zaraz wam otworzę.
(do siebie biorąc światło)
Jacyś, widzę, znajomi: po głosie poznali;
Grzeczni ludzie, najpierwiej o zdrowie pytali.
(odchodzi).
SCENA IV.
Karol, Michał.
(stawia strzelbę przy drzwiach lewego alkierza).
Kmotr.
(powróciwszy kładzie się znowu na ławie i zasypia).
Karol (kładąc pistolety).
Błądzenie... zbójcy... walka wśród nocnej ciemnoty,
Dawnych dziejów rycerskich, o! godne kłopoty!
Przeciwność zachęceniem, trudy mym żywiołem.
No i jakże, Pedrillo, źle podróż zacząłem?
Michał.
Michałem mnie ochrzczono i tak mnie zwać proszę;
Jak zostałem Pedrillem pełno guzów noszę.
Karol.
Pedrillo, ty narzekasz?
Michał.
O, nie; ja się śmieję.
Karol.
Próżnom więc, widzę, w tobie położył nadzieję.
Nie masz serca!
Michał.
Załuję, że Pana zawiodłem.
Karol.
Jakto, honor i męstwo, kiedy naszém godłem,
Kiedy bronić niewinność jest naszym zamiarem,
Mogąż te małe trudy być dla nas ciężarem?