Musiałby zaraz z moich rycerskich rąk zginąć.
Oby kto Pana skrzywdził, uczynił zniewagę,
Popuściłbym na niego naglącą odwagę.
Brawo Pedrillo! czasu nie traćmy więc marnie,
Chodź ze mną.
Chodź?... ja?... dokąd?
Bierz broń i latarnię.
Ale zaraz, niech sobie z odwagi odpocznę.
Nie, nie, nasze działanie musi być niezwłoczne.
Ach, cóżeś Pan nowego tak prędko wyszukał?
Słuchaj i ciesz się. Wtedy, gdyś we wrota pukał,
Mimo ciemnoty, z drogi o kawałek mały,
Niby duże bydynki widzieć mi się dały.
Ale dalej poszedłszy rozpoznałem zblizka,
Że to jakichsić murów stare są zwaliska.
Takie miejsca być zwykły złoczyńców siedliskiem,
W takich często niewinność jęczy pod uciskiem
Możniejszych barbarzyńców; chodźmy więc się starać
Cnotę z więzów uwolnić lub przestępstwo skarać.
Hm!... nie lepiejże będzie, gdy dnia zaczekamy?
Pocóż w nocy jak zbójcy atakować mamy?
Fe, Panie! fe! jak zbójcy; dalibóg nieładnie,
Jeszcze nas jaki taki znienaczka napadnie.
Idziesz czy nie?