Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom II.djvu/108

Ta strona została uwierzytelniona.
Pocztylion.

Już niema.

Michał (pije).

Wszystko się przebiera.
Człowiek rodzi się, żyje, na końcu umiera!

Pocztylion (rozczulony).

Umiera, prawda, prawda.

Michał.

Jak umrze...

Pocztylion (płacząc).

Nie żyje.

Michał.

I już więcej nie chodzi, nie gada, nie pije.
Ty płaczesz?

Pocztylion.

Płaczę, płaczę, bo gadasz wspaniale.

Michał (wstaje i ściska pocztyliona).

Szanowny pocztylionie!

Pocztylion (ściska Michała).

Mój Panie Michale!

Michał.

Wierzaj, żem cię szacował, zaledwie poznałem.

Pocztylion.

I ja cię wielce kocham i zaraz kochałem.

Michał (z determinacyą).

Bądź zdrów!

Pocztylion (przestraszony).

Stój, gdzie idziesz?

Michał.

Spać!

Pocztylion.

Spać? Idź w imie Boże.

(idą pod rękę się trzymając i biorąc świecę)