I teraz nic tam niema oprócz mojej chaty.
Tam więc spałem, aż tu sztuk! rymło jak z armaty!
Zląkłem się tęgo... w żonce jak duszy nie było.
Aż tu znów sztuk! pół okna na izbę rzuciło.
O, strach! niema co czekać... tfy, coto być może?
Ha, pójdę... czy nie zginę... idę na podwórze,
Aż tu pański cap biały przed nogami pada
Cap biały!
Źle! co to jest? biegnę do sąsiada,
Z nim po wsi... i tak żwawo wszyscy się zerwali,
Żeśmy jeszcze ze strzelbą Panicza zastali.
Więc to browar! cap biały!... o hańbo, o wstydzie!
Zatém wam, jak miarkuję, o zapłatę idzie.
Jamto zrobił te szkody... na, macie... Bóg z wami
Hm!... nie... kiedyście winni, chodźcie i wy z nami.
Co, ja? zobaczę!... (nie widząc pałasza)
Wzięli! muszę uledz sile,
Lecz za mnie ten Jegomość nacóż cierpi tyle?
On niewinien, wyznać trzeba.
Ach, niewinien, widzą nieba!
Co, nie winien?...