Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom II.djvu/133

Ta strona została uwierzytelniona.
Burmistrz.

Jeśli nieczuła prośba, to nic nie pomoże. (na kolanach)
Zlituj się...

Michał (także na kolanach).

Ach, zlituj się, ratuj!

Burmistrz (wstając).

Co ratować!

Michał (własnym głosem)

Nie chciej nieszczęsną panią zabijać, mordować,
Wielkie są cnoty moje, wielkie urodzenie;
Lecz mnie dziś w awantury pchnęło przeznaczenie,
Jeśli walczysz za ludzkość i godło masz w duszy,
Niech cię moja najczystsza niewinność poruszy.
Ja, płeć piękna, w niedoli do ciebie się tulę,
Lituj się, bo gdy serca twego nie rozczulę,
Ach! któż przed srogim losem zdoła mnie zasłonić?

Karol (występując).

Ja!

Michał (na stronie).

O, dla Boga, mój Pan!

Karol.

Ja cię będę bronić;
O, nie lękaj się Pani, los przyjazny tobie
Obrońce ci...

Michał.

I diabła!

Karol.

Zesłał w mej osobie.
Zaufaj mi... Ktokolwiek twym ciemiężycielem,
Jeśli gnębi niewinność, jest mej zemsty celem.
Zwierz mi twoje nieszczęściu, wskaż mi tylko drogę,
Którą i oswobodzić i pomścić cię mogę. (do Burmistrza)
Ciesz się, ciesz się Burmistrzu!

Burmistrz.

Cieszę się i bardzo.