Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom II.djvu/135

Ta strona została uwierzytelniona.
Karol.

Powiedz, jakiżto smutek duszę twoję rani?

Michał (do siebie).

Zeby się jako wymknąć!

Karol.

Któż więc jesteś Pani?
Twoje imie?

Michał.

Ach! imie...

Karol.

Tak imie.

Michał (po krótkiém myśleniu).

Palmira.

Karol.

Dobrze, a familijne?

Michał (do siebie).

A to mnie przypiera!

(głośno)

Nie, nie, nie mogę... bądź zdrów.

Karol.

Wzgardzasz memi chęci?

Michał (do siebie).

Wspierajcieże mój zamysł, o wy wszyscy święci!

Karol.

Niebaczna! sama lecisz na nowe przygody.

Michał.

Ach, słabo mi! ach, mdleję! spazma... wody... wody!

(upada na ręce burmistrza)
Karol.

Przebóg! zemdlała... ratuj! nim powrócę z wodą,
Ratuj! jej wdzięczny uśmiech będzie ci nagrodą.

(odchodzi)
Burmistrz.

Żeby cię razem wszyscy... temu końca niema.
Z jednej do... Co za ciężar! a któż go utrzyma!