Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom II.djvu/171

Ta strona została uwierzytelniona.


LIST.



SCENA I.
Noc. Księżyc świeci. Ogród otoczony murem; w głębi furtka. Po prawej stronie róg domu; drzwi, okno wysoko tak, że dostać można, drugie okno w dachu. Po lewej altana, w której siedzenie i stół. W środku drzewo.




Zdzisław.
(wskazuje przez mur do ogrodu. Kapelusz na oczy nasunięty; w płaszczu).

W ogrodzie jestem, i przed domem stoję,
Ale przed czyim? to wielkie pytanie.
A nuż to nie jest Orgona mieszkanie?

(po krótkiém myśleniu)

Dzisiaj, przeczuwam, coś dziwnego zbroję.
Bo choć tu jest Zofia, jakże ją wyszukać?
Wołać nie można... nie wypada pukać...
Nie znam jej opiekuna ani jego żony,
Będę więc pewnie z niczém odprawiony.
Tak.... i Zofia pisze „nie zwierz się nikomu“

(chodzi zamyślony)

Ha! sto trzydzieści, ma byś numer domu.

(czyta nade drzwiami spinając się i zachodząc z różnych stron)

Jeden, jest... lecz to?... pięć... nie, trzy, trzy oczywiście!
Ach, nie trzy, ośm; nie, to jest... Niech cię piorun trzaśnie!
Głupiec napisał jakby datę w liście. (chodzi)
Tak drobno, cienko, jak na drwiny właśnie.