Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom II.djvu/176

Ta strona została uwierzytelniona.
Orgon.

Ja nie jestem zazdrośny, zazdrością się brzydzę,
Nad zazdrośnego męża, głupszego nie widzę.

Radost (uśmiechając się).

I ja toż samo.

Orgon.

Bo jeśli zabronię...
Czego się śmiejesz?

Radost.

Jakaś myśl szalona...

Orgon.
(biorąc go gwałtownie za rękę i na stronę odprowadzając)

Możeś co o mojej żonie?..

(pomiarkowawszy się puszcza nagle rękę)

O, to anioł, moja żona!
Anioł, powiadam, chwalić nie wypada,
Lecz rzadko która te cnoty posiada.

Radost (ziewając).

O, wiem, Celina wzorem żon być może,
Ale pozwól, sąsiedzie, niech się spać położę.
Przyznam ci się, żem zmęczony;
Zbiegłem za tobą wszystkie miasta strony,
Bo nawet w twoim sklepie więcej nie wiedziano,
Tylko, żeś na przedmieście wyniósł się dziś rano.
Łażę i łażę, od bramy do bramy,
Aż cię nareszcie spotykam szczęśliwie.
O ważnych rzeczach rozmówić się mamy,
Lecz potém o tém.

Orgon.

Teraz się nie dziwię,
Co cię do miasta z domu wyruszyło;