Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom II.djvu/190

Ta strona została uwierzytelniona.
(po krótkiém milczeniu)

Precz trucizno! Niech w piekle cierpi ból wieczysty
Ten, co kobiéty uczył pisać listy!

(rzuca list i okno zatrzaska.)





SCENA VIII.
Zdzisław, (później) Zofia.
Zdzisław.
(wychodząc z za rogu, dostaje listem w twarz).

Ha! co to znaczy? coś na mnie rzucono...
Coś wielkiego... papier pono...
Otóż jest... papier, jakaś kartka, pognieciona;
To figiel Zosi... a może w obawie
By nie wziąść za mnie samego Orgona...
Czy to ty Zosiu?

Zofia (z okienka wyższego).

Czy to ty Zdzisławie?
Ach zaraz, zaraz; dawnom już zejść chciała,
Lecz nie wiesz pod jakiemi tu jestem oczyma.

Zdzisław.

Tylko odważnie.

Zofia.

Będę probowała,
Jeśli mnie tylko wujaszek nie wstrzyma;
Wciąż słucha, patrzy, śledzi co ja robię
I ty uważaj, bo tam poszedł właśnie.

Zdzisław.

To mój przyjaciel.

Zofia.

Czy żartujesz sobie?

Zdzisław.

Nie, nie, tylko chodź; wszystko ci wyjaśnię.