Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom II.djvu/191

Ta strona została uwierzytelniona.
(Zofia zamyka okienko)

List... list jakiś, czytajmy. O! la la la la la!
Szumno gorąco bilecik ulany.
Od kogo do kogo
Te strzały być mogą?
Samaże się to Jejmość tak mocno zapala?
A któżby inny! Nie do mnie pisany;
Ale że go mam w ręku, to się dobrze stało.
Zazdrośnyś, czujny, ale jeszcze mało;
Biedny, o! biedy Orgonie!
Nie pomogą tobie mury.

(drzwi otwierają się)

Otóż Zosia. Niech szuka, zaczekam na stronie,
Wet za wet moja Panno. (cofa się za róg domu.)





SCENA IX.
Radost, (później) Zdzisław.
(Radost w białym szlafroku, czépku nocnym wstążką związanym, wychodząc kładzie chustkę na głowę od rosy się strzegąc i trzyma pod brodą).
Radost.

A, do wszystkich katów!
Tur tur tur na dół, tur tur tur do góry...
Ani wytrzymać... jak w domu warjatów.

(Zdzisław zachodzi z tyłu na palcach, chwyta za ramiona i całuje w twarz przez ramię)
Radost (zadziwiony).

A!

Zdzisław (odskakując kilka kroków w tył).

A!

(milczenie)