Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom II.djvu/206

Ta strona została uwierzytelniona.
Zdzisław.

Najczulsza!

Orgon (z westchnieniem).

A jak pisze ładnie!

Zdzisław.

Najnowszym stylem, z ogniem i tęsknotą razem.
Naprzykład, gdyby chciała zająć się obrazem
Tej cichej chwili pięknego wieczora,
Cóżby równego wyszło kiedy z pióra!

(Orgon odskakuje kilka kroków w tył i po krótkiém milczeniu bierze za rękę Zdzisława).
Orgon.

Mój Panie! działać nie lubię w połowie;
U mnie co w sercu to w mowie:
Waćpan mi się podobasz, i to niewymownie,

(wstrząsając mocno ręką)

Ach podobasz się gwałtownie.
Jesteś prawdziwie rzadką w tych czasach osobą;
Zatém w przyjaźni musim żyć ze sobą,
A jako przyjaciele, to pierwsza umowa,
Niech nic jeden przed drugim, w swém sercu nie chowa.

Zdzisław.

Cóż dalej?

Orgon.

Przyznaj mi się.

Zdzisław.

Co?

Orgon.

Miej ufność we mnie.

Zdzisław.

Dobrze.