Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom II.djvu/235

Ta strona została uwierzytelniona.

A w gospodzie ujdzie. Co? (do Zdzisława)
Teraz z swojej łaski,
Czybyś Pan nie mógł mojej odszukać kolaski:
Stoi, gdzie... ten dom... ten staw... ten ładny pagórek.
Wiesz?... Wsiądźże do niej, tylko nie poduś wiewiórek,
I przyjedź do Alfreda. Co?

Zdzisław.

Dobrze, przyjadę.

Alfred (z przestrachem.)

Ja tu sam nie zostanę!

Panna Marta.

Więc dam inną radę:
Idźmy wszyscy troje. Co?

Zdzisław (na stronę biorąc Alfreda).

Ja pójdę wyprawić
Kolaskę za rogatki, ty myśl się wybawić;
Tak, nim Martusia znajdzie kolaskę i ciebie,
My musimy poradzić w tej przykrej potrzebie.

Panna Marta.

Wprawdzie miejsce na troje, trochę ciasne będzie.
Da coże robić! jeden przy drugim usiędzie,
A ja choć, przeprosiwszy, na kolanach siędę.

Alfred.

O dla Boga! nie... wolę... w domu czekać będę.

Panna Marta (do Zdzisława).

Da Waćpan już trafisz! co? Tylko zawsze w prawo,
W prawo, a potém prosto... skoczże, skocz, a żwawo!
Abyś gdzie nie prześlepił, nie pożałuj wzroku:
Kolaska popielata, landszafty na boku,
Spód żółto malowany, jedno koło białe,
Koń drobiaty, klacz kara i źrebiątko małe,
Dziewka zowie się Magda a furman Kasperek...
Patrzajżeż, z tyłu tłómok, na przodzie kuferek,