Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom II.djvu/248

Ta strona została uwierzytelniona.
SCENA XII.
Alfred, Panna Marta.
Panna Marta.

Coże tu na rozmowach minie doba cała?

Alfred (nie widząc jej.)

Ach Julio, Julio! zemszczonąś została!

Panna Marta.
(siada koło Alfreda, który tyłem obrócony, i mówi, tracąc akcent nieznacznie, swoim głosem).

Alfredzie, czemuż znowu ten smutek posępny?
Nie mogę nawet myśleć, abyś był występny.
Oko twoje zaświadcza spokojność sumienia,
Odsłoń mi twoję duszę, powierz mi strapienia:
Już moim obowiązkiem twoje troski słodzić.
Powiedz... poniósłżeś straty?.. Te można nagrodzić,
A nie można, to w czasie poszukaj osłody.
Możeś sobie świat sprzykrzył? Alfredzie, tak młody!
Jeżeli masz przykrości, masz także nadzieję,
Wszak dla ciebie kwiat szczęścia dopiéro się sieje.

(po krótkiém myśleniu)

Możeś miłości ufał, miłość cię zdradziła?
Może w zbytnim szafunku osłabła jej siła?
Albo każdy twój zapał, zowiąc tém nazwiskiem,
Czystyś jej urok zrobił twych zmysłów igrzyskiem?
Może rozsądek wszelkie uczucie zwycięża,
Jako niegodne duszy niezgiętego męża?
Wierz mi, w nagrodę cierpień niebo miłość dało,
Nie szafujmy nią nadto mało,
Niegodna nas upodla, uszlachetnia prawa;
Ona, jak anioł cnoty w świecie przy nas stawa,
I powolnym jej wodzy, wspartym na jej łonie,