Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom II.djvu/249

Ta strona została uwierzytelniona.

Zapewnia szczęście w życiu, łzę czystą po zgonie.
Ach, czyż do twego serca zniszczyłeś już drogę?
Nie będzieszże mnie kochał?

Alfred.
(który z razu nie słuchał, potém uważał, na końcu zapomniał kto mówi i z przyjazném uczuciem się obraca, postrzegłszy jej brzydkość, mówi, znowu się odwracając).

Dalibóg nie mogę.

Panna Marta.
(mówi akcentem litewskim, zdejmując kapelusz i t. d.).

Dobrze, niewdzięczny, dobrze, łamiesz twoje słowo;
Zechcesz, lecz po niewczasie dać mi go na nowo...
Nie potrzebuję serca, które tak uparte...
Zapis, nie zapis, zdzieram. (drze i rzuca papiery)
Masz, poznajżeż Martę!

Alfred (obraca się.)

Julia!... Ty?... Julia?

Julia (z akcentem.)

Coże cię to dziwi?

Alfred.

Ty... ty... byłaś... jesteś... tą?...





SCENA XIII.
Alfred, Julia, Elwira, Zdzisław.
Elwira.

Co cię uszczęśliwi.

Julia (pół żartem.)

Nie, wzgardził moją ręką.

Alfred.

Tyle jestem winny,
Że sam nie śmiem, lecz za mnie, niech błaga kto inny:
Elwiro i Zdzisławie...