Ach, jakże ja wyglądam!
Ale cóż to szkodzi.
Właśnie chciałam... chciałabym... chcę z panem Zdzisławem....
Proszą się tu zatrzymać, powrócę niebawem.
(wybiega)
Ach, dałbym konia z rzędem, jeszcze co dodatku,
Żebyś mi ztąd wyleciał, Francuzki gagatku!
Zkądże taki zły humor?
Zkąd dobrego dostać?
Sto głów, nie moja jedna, nie potrafi sprostać!
Chodź, łaź, krzycz, dbaj o wszystko, miej wszystko w pamięci,
A tu wciąż jak na targu, aż się w mózgu kręci.
Już co prawda, to nie grzech: dobra nasza pani,
Nikt pewnie, sto mil w koło, nic w niej nie przygani,
Imie, godność, łaskawość, majątek, uroda,
Ale jakem Krupkowski, jeszcze trochę młoda.
Nie tak bywało, nie tak, za świętej pamięci
Rodziców: grzecznie, pięknie, zawsze dobrej chęci,
Jak sam pan, tak i pani, byli dla swych gości.
Ależ była, u licha, miara w gościnności;