Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom III.djvu/030

Ta strona została przepisana.

Czy mniema tém nagradzać nie mogąc kochaniem?
Ty wiesz jak o tém myślę, jak śmieszny mém zdaniem
Ten, co kiedy kobiety wkoło niego siedzą,
Kobiety czułe, trwożne, co zaledwie wiedzą,
Że parapet nie czepek, czworobok nie szlarki,
Granat nie kolor wstążki, kartacz nie sucharki, —
Rozprawia o swych dziełach, srogie walki toczy,
Morduje, ręce we krwi aż po łokcie broczy,
I wciąż słysząc, ach! i oh! nakoniec uwierzy,
Że jest w samej istocie z najtęższych rycerzy.

Zdzisław (śmiejąc się).

Złą stronę w każdej rzeczy znajdzie, kto jéj szuka:
Tak żony może zbawić wojownicza sztuka.

Czesław.

Mój Zdzisławie, nie mógłbyś, miast morały prawić,
Własne zdanie Zofii nieznacznie wystawić?
I wybadać pomału, co się ze mną dzieje?

Zdzisław.

Będę z nią dzisiaj mówił, miej dobrą nadzieję.

(biorąc za rękę Czesława).

Będzie z tobą szczęśliwa. Wszak będzie, Czesławie?

Czesław.

Pytasz się?

Zdzisław.

Nie, wiem pewnie, siebie w zakład stawię.

(wychodzi prędko).