Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom III.djvu/046

Ta strona została przepisana.
Baron.

Ach, trudno śmiać się zawsze, jak się drudzy śmieją;
Kiedy serce miotane trwożliwą nadzieją;
Ale mnie teraz właśnie już nie dręczy tyle,
Kiedym twoję uwagę ściągnął choć na chwilę.

Czesław (do Zdzisława na stronie).

Dobrze mówi.

Zofia.

Nadzieja niech się jeszcze schowa;
Co dziś robić będziemy, o tém była mowa.

Baron.

Będziemy dziś, jak zawsze, spełniać twe rozkazy,
Ale jeśli mam wyznać (do Wtorkiewicza) bez pańskiej urazy,
Dziwnie, cugi rozstawiać, chcieć miejsce odmienić,
Gdy jednej tu minuty nie można ocenić.

Zofia (skłoniwszy głowę Baronowi).

Lecz pani domu winna myśleć o zabawie....
Jeżeli pojedziemy, ty z nami Zdzisławie?
Dalej miasta nie poznasz.

Zdzisław.

Jeśli pani każe.

Zofia.

Jeśli każę!... Baronie, gdy lepiej rozważę,
Widzę, żeś dobrze mówił, nigdzie nie pojadę.

Baron (z ukontentowaniem).

Ach! Z łaski tylko pani przyjęłaś mą radę.

Zofia.

Lecz całą dziś zabawę zdajemy na ciebie.