Ta strona została przepisana.
Kasia.
Zapewne, lepiéjby było, ale gdzie?
Makary.
Tu sęk.
Kasia.
Ha! czekaj, dobrze, w téj izdebce, gdzie akta miejskie złożone, rzadko teraz kto bywa.
Doręba.
Chodźmy.
Makary.
Ej, to mi się nie podoba. — W otwartém polu zawsze lepiéj — tam nas mogą głodem wsiąść.
Doręba.
O tém Kasia, może myśleć będzie.
Makary.
Ale to nie może, bo mnie się jeść chce; może, piękna potrawa!
Kasia.
Bądź cierpliwy, nie zapomnę.
Makary (wchodząc na schodki za Dorębą).
Aby co, aby co, byle przetrącić — z parę kiełbas i sztukę pieczeni. — Aby co, aby co, panno Katarzyno i popłukać czém.
Kasia.
Dobrze, dobrze.
Doręba.
Do zobaczenia luba, kochana Kasiu.