Ta strona została przepisana.
Kasia.
Wkrótce, wkrótce, kochany Janie.
Makary.
Tylko prowiantów, tylko prowiantów do fortecy, a reszta się znajdzie. (wchodząc) Jeszczem naczczo, Bóg mi świadkiem!
(rozchodzą się).
SCENA IV.
Tobiasz, (później) Kasper, (potém) Błażéj.
(Mężczyzni wszyscy w téj sztuce ubrani jak zwykle z miejska tylko w spodnicach i fartuszkach — kobiety równie, prócz szarawarów i czapek, po swojemu.)
Tobiasz (koszyk na ręku, wychodzi rachując pieniądze).
Trzy grosze, sześć, dwanaście, ośmnaście, dziewiętnaście, dwadzieścia. — Czy jejmość oszalała! za dwadzieścia groszy kazać mi tyle nakupić. A „żeby mi wszystko dobre było, bo mi się nie pokazuj!“ — Dwadzieścia groszy! trudno będzie co urwać na tabaczkę. Oj! czasy, czasy!
Kasper. (z podobnym koszykiem, mówi szepleniąc).
Dzień dobli, blacisku Tobiasiu.
Tobiasz.
Dobry dzień bracie Kasprze.