I tak mi w oczy mówisz?
Nie jestżem kobiétą, abym nie miała własnéj woli? dla tegoż mnie niebo wyższością płci udarowało, abym słabszej ulegała? co? ja? na skinienie mężczyzn mam być posłuszną? I to Waszeć, stryjanko, nie tylko cierpieć, ale i radzić możesz? Wszystko się już zmieniło twojemi mądremi prawami, a jedno wybieranie, przebieranie, przerzucanie między nami mężczyznom zostawione będzie? Czemuż my ich miejsca zająć nie mamy? Czemuż oczekiwać, aż który okiem rzucić raczy? Przyjdzie jeszcze czas kiedy stare panny będą w modzie, starzy zaś kawalerowie będą uczyli papugi gadać, kosy śpiewać i mopsy służyć, a po śmierci powiodą małpy do piekieł, jak o pannach niegdyś mówiono. — Nadchodzi czas, w którym o swojém postanowieniu myśleć wypada? dobrze więc, niech wprzód przepatrzę między młodzieżą. Najpierwiej posag, potém urodę, potém rozum, a na koniec dopiéro trzech zwiodę czwartego wybiorę. (długie milczenie.)
Winszuję Waszeci.
Kasiu... ale... pani stryjanko... pani... pani, ale.. jakże?
Kiedy już temu język zdrętwiał, to nie żarty.