Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom III.djvu/221

Ta strona została przepisana.
Grzegotka.

I słuszną masz Waszmość przyczynę.

Urszula.

O bezczelności! o zuchwalstwo!

Barbara.

Kara powinna być przykładna.

Urszula.

To się rozumie.

Barbara.

Będziem sądzić — wszak prawda?

Urszula.

Nieinaczéj: skarzemy i osądzimy. — Ach, któż zgadnąć, któż przewidzieć zdoła wszystkie niebezpieczeństwa, które mu skrycie zagrażają. Powiedz Grzegotko: widziałeś, bronił się niecnota?

Grzegotka.

Bronił się zawzięcie i z wielką trudnością, obskoczywszy go dokoła, nareszcie schwytano. (Kasper wypuszcza kądziel).

Urszula.

Jabym nie przysięgła czy nasze mężulki o tém co nie wiedzą.

Barbara.

I ja nie; niema im co dowierzać.

Urszula.

Tobiaszu!