mną niewieścią kupą, ani znaku szlachcica. Wstrząsł się jednak, dziesięć czapek spadło, wstrząsł się i był wolny. W témto niespodziewaném uwolnieniu, przystąpiwszy za blisko, zaczepiłem o pięść jego moim nosem. Ale powstały hufiec znów go otacza, przypiera, chwyta, kuje w łańcuszki i z okrzykiem radośnym przed twój sąd wiedzie, przemądra rządczyni gromnico rozsądku! studnio rozumu!
Miło nam jest przyjmować dowody poświecenia się waszego. Nagrodę zasług odkładamy na czas późniejszy. Teraz udaj się Waszeć do parocha, niech odśpiewanem będzie: Te deus laudabus. (za sceną krzyk ludu).
Wiwat! wiwat!
Bliżej panie szlachcic — proszę bliżéj — panna młoda już go czeka — będę mu za drużbę. (odchodzi śmiech).
Ciszej! — Oskarżyłam, uwięziłam, teraz sądzić będę (siada).