Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom III.djvu/260

Ta strona została przepisana.
Barbara.

Czterdziestki sięga — i nie pomogę?

Doręba.

Że jeżeli ma pudłowatą głupią twarz, to jeszcze głupszą duszę — Nie, nie, ty nie pomożesz.

Barbara.

Pudłowatą duszę? głupią twarz? Urszula powiedziała? i nie pomogę? otóż pomogę, pomogę!

Doręba.

O zgrozo! Kałmucką facyatą cię nazwała.

Barbara (zrywa się).

Kałmucką... pomogę ci, pomogę, sąd odroczę... niech się wścieka ze złości... zaraz pójdę...

Doręba (zatrzymując).

Wstrzymaj się.

Barbara.

Wszystko jej wymówię...

Doręba.

Słuchaj mię...

Barbara.

Powiem że tego dmuchania już nadto...

Doręba.

Tylko słowo...

Barbara.

Że dłużej znosić nie będę, że nie tylko burmistrzem ale i parobkiem nigdy być nie może.