Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom III.djvu/287

Ta strona została przepisana.

Zaraz nocąm wyjechał by tu stanąć wprzódy.
Ale prawda — był jakiś służący — tak... młody,
Niezgrabny.

Marta.

To on!

Czesław.

Zawsze coś zrzuci, wyleje.

Marta.

To on!

Czesław.

Wszystkich roztrąca.

Marta.

To on!

Czesław.

Wciąż się śmieje.

Marta.

Ach to on!

Czesław.

Twarz rumiana, nieco głupkowata.

Marta.

O, mój mąż! niezawodnie.

Czesław.

Znalazła się strata.

Marta.

Już co głupi to głupi, lecz bardzo poczciwy.

Czesław.

To nie głupi — zły człowiek, to glupiec prawdziwy.