Zaczekam tu dni parę.
I tydzień w potrzebie.
Mam w sądzie ważną sprawę a nie znam nikogo,
Rady więc pana Zięby wiele mi pomogą.
Dobry to człowiek!
Mój mąż?
Co, niedobry może?
O, i owszem, i owszem, sto razy powtórzę.
Kochasz go zatém?.. Pani... żyjesz z nim szczęśliwie?
I nad tém zapytaniem niemało się dziwię:
Grzeczności i rozsądku niewiele dowodzi,
Kto wstępnym prawie bojem w cudze sprawy wchodzi.
Jednak nie mam potrzeby postępować skrycie;
Tak jest, mój mąż stara się upiększyć mi życie.
Zbyt pewny że w małżeństwie miłość bez ufności
Jest tylko źródłem trwogi, niesnasek, zazdrości,
Na zobopólnej wierze, tej stałej zasadzie,
Pokój domu i szczęście nas obojga kładzie.
I słusznie, bo któż może taką miłość cenić,
Której strzeżeniem tylko wzbrania się odmienić?