Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom III.djvu/339

Ta strona została przepisana.
Czesław.

Niewycięty.

Marek.

A major?

Czesław.

Nic nie zrobi.

Marek.

A Łapka przeklęty?

Klara.

Już poszedł.

Marek (wstając).

Ach, to dobrze.

Czesław.

Jam namówił Klarę,
By ci za podejrzliwość tę zadała karę.

Kasper (zdejmując perukę i wąsy).

Panie, teraz czas na mnie — Marto! jak to będzie?

Marta.

Kasprze, mógłżeś ty wierzyć? jestżeś dotąd w błędzie?
Miałżebyś się odmienić? chcieć mieć mędrszą głowę?

Kasper.

Broń Boże!

Marta.

Więc wiesz...

Kasper.

Wiem, wiem, spełniałaś...

Marta.

Umowę.
(Śmiejąc się ściskają).

Klara.

Przebaczasz mi więc szczerze, żem cię mogła dręczyć?

Marek.

Przebaczam z duszy, serca, i mogę zaręczyć,
Że nie spełznie daremnie ta nauczka mała;
Podejrzliwość na zawsze władać mną przestała.