Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom IV.djvu/028

Ta strona została przepisana.
Gustaw.

Spać?

Radost.

Bladyś, aż niemiło.

Gustaw.

Blady? — to dobrze, to nic nie zaszkodzi:
Bladość niepokój miłośny dowodzi,
Bladości prędzej niż słowom się wierzy.
Pamiętasz przecie, jak to dobrze było
Rano, nazajutrz po twojej wieczerzy?

Radost.

Mojej wieczerzy?

Gustaw.

To jest, mówiąc szczerze,
Ja sam dawałem tę sławną wieczerzę,
Ale Stryjaszek potem długi płacił.

Radost.

Niestety!

Gustaw.

Wcalem na cerze nie stracił.
„Teraz to kocha — rzecz niezaprzeczona —
Jak blady, słaby! — on z miłości skona —“
Powiedz sam, wszakże prawda, tak mówiono.
I gdybym nie był za nadto...

Radost.

No, no, no,
Niedość szaleje, jeszcze mnie powiada!
Teraz idź i śpij, taka moja rada.