Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom IV.djvu/030

Ta strona została przepisana.
SCENA V.
Radost, Albin.
(chustkę w ręku, tragicznym tonem)
Radost.

Cóż cię, panie Albinie, sprowadza tak wcześnie?

Albin.

Niestety!

Radost.

Jak wzdychałeś, tak wzdychasz boleśnie.

Albin.

Ach! jakże nie mam wzdychać, kiedy w smutku tonę;
Kiedy nocne minuty łzami przeliczone!

Radost.

A ja ci radzę, wypogodź twe czoło,
Nie bądź Gustawem — lecz kochaj wesoło.
Te elegie i miłośne żale
Młodej dziewczyny nie podbiją wcale;
A zwłaszcza Klary, co jak iskra żywa,
Jeżeli westchnie, to wtedy gdy ziewa;
Klary, co spocząć, rzadziej milczeć zdoła,
Sprzeczna z układu, z natury wesoła,
Lęka się smutku, któregoś obrazem.

Albin.

Ach! możnaż kochać i nie płakać razem!

(po krótkiém milczeniu)

Już dwa lata się kończą, jak powabność Klary
Wznieciła moję miłość bez granic, bez miary.