Ta strona została przepisana.
Niema dnia bym nie błagał najczulszém wejrzeniem,
Samém już tylko teraz oddycham westchnieniem;
Łzami skrapiam jej ślady, skrapiam całą drogę:
I kamień jużbym zmiękczył, jej zmiękczyć nie mogę!
Radost.
Żeby i sto lat jęczał, wszystko nic nie znaczy.
Albin.
Ach!
Radost.
Cóż dalej chcesz robić?
Albin.
Co? — umrę z rozpaczy.
Radost.
Może cię kocha.
Albin.
Kocha? — Umarłbym z radości!
Radost.
Każ więc sobie zawczasu dzwonić z przezorności.
Albin.
Ja płaczę, ty się śmiejesz.
Radost.
Śmiej się i ty razem.
Albin.
Ach, posłuchaj mnie raczej, nie dręcz tym rozkazem.
Myślałem, że wytrwałość najczystszych płomieni
Nienawiść w łagodniejsze uczucia przemieni,
Ową nienawiść mężczyzn powziętą z rachuby,
Którą w duszy piastuje, z której szuka chluby.