Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom IV.djvu/045

Ta strona została przepisana.
P. Dobrójska.

Jużto mnie przegadacie, moje piękne damy.

Aniela.

Ależ Mamo kochana! cóż my robić mamy?

Klara.

Kiedy na sofie rozparty szeroko,
Półgębkiem gada, śpi na jedno oko,
Mamyż mu śpiewać arjetkę wesołą?
Albo z girlandą tańcować wokoło?

(Klara mówiąc ostatni wiersz, robi kilka kroków tańca z chustką w ręku. Albin rzuca się i odsuwa krzesło daleko za nią stojące).
Albin.

Przebóg!

Klara.

Cóż?

Albin.

Krzesło.

Klara (rozgniewana).

Ach z Panem prawdziwie...
Nawet potknąć się nie można!

Albin.

Niestety!

Aniela (do Dobrójskiej).

Bardzo rozsądnie.

P. Dobrójska (śmiejąc się).

Ja sama się dziwię.
Nie arjetki, nie, ani też balety,
Lecz grzeczność, skromność, to wasze zalety.